Można inaczej Andrzej Jacek Blikle

                                                                                                                                 

 

 

 

Narodziny gwiazdy

Rozmiar tekstu

Jubileusz 140-lecia firmy

Kościół pod wezwaniem Św. Stanisława Kostki na Żoliborzu
msza z koncertem w wykonaniu
Wandy Warskiej, Anny-Marii Jopek, Stanisława Sojki

oraz chóru zespołu pieśni i tańca "Mazowsze"
10 września 2009

W Cytadeli Warszawskiej 5 marca 1863 roku było 90 aresztantów politycznych. Przybyło 7: winiarz — Rozmanit, administrator domu — Nejtang, ziemianin — Wodziński, cukiernik — Blikle, murarz — Meszko, cieśla — Grancow i czeladnik — Otrembus. (…) W teatrze dano cztery przedstawienia.

Wielebny Księże Biskupie, Wielebni Księża,
Pani Poseł, Panie Senatorze,
Panie Rzeczniku Praw Obywatelskich,
Panowie Ambasadorowie, Panie Ministrze,
Panie i Panowie Burmistrzowie,
Szanowni Państwo, Drodzy Przyjaciele

Słowa, które właśnie przytoczyłem, pochodzą z cotygodniowego raportu do cara Aleksandra II pisanego przez jego wysokiego urzędnika, senatora i głównego cenzora w Królestwie Polskim — Mikołaja Pawliszczewa. Jego raporty wpierw przechowywane w archiwach Ochrany, a później w KGB, zostały odkryte przez ś.p. pułkownika Apoloniusza Zawilskiego i opublikowane w książce „Tygodnie polskiego buntu”. Jak wynika z dalszych zapisów dotyczących Antoniego  Kazimierza Bliklego I założyciela firmy — bo o nim tu mowa — został on zatrzymany w Cytedeli jako podejrzany o „dostarczanie broni buntownikom” — żołnierzom Powstania Styczniowego.

Słowa te mają szczególne znaczenie w świątyni związanej z imieniem księdza Jerzego Popiełuszki. Znamienne jest też, że dotyczą one Polaka w pierwszym pokoleniu, którego dziad był Niemcem, a ojciec Szwajcarem. Później mój ojciec Jerzy Blikle III dał dowód patriotyzmu zgłaszając się jako ochotnik do polskiej armii walczącej na wschodzie w roku 1939. Właśnie jako ochotnik, bo choć był porucznikiem artylerii lekkiej, gdyż został zwolniony ze służby wojskowej po przebytej malarii.

Przytaczam te fakty nie dla próżnej chwały, ale by skonstatować, że przez sto ze 140 lat istnienia naszej firmy kraj znajdował się w zniewoleniu. Nie było to jednak nigdy zniewolenie ducha. Jak rzadko przedtem i później kwitły w Polsce cnoty obywatelskie: umiłowanie ojczyzny i wypływająca z niego gotowość do poświęceń pro publiko bono czy to czynem zbrojnym, czy też pozytywistycznym działaniem.

Dziś czyn zbrojny, tu na polskiej ziemi, nie jest już konieczny. Są jednak nadal potrzebne cnoty obywatelskie, nadal potrzebna jest praca u podstaw. Z myślą o tych wartościach określiliśmy u progu  epoki III Rzeczpospolitej misję naszej firmy, która brzmi:

dobry produkt, życzliwość ludziom, społeczna użyteczność

Uważamy, że rolą każdej obywatelsko myślącej firmy jest tworzenie społecznych pożytków, a w tym budowanie społeczeństwa obywatelskiego. Tę zasadę realizuje już piąte pokolenie firmy — Małgosia i Łukasz — a Bóg da poniesie i szóste — Antoni.

Antoni Blikle I był współzałożycielem Cechu Cukierników, a później jego syn Antoni Blikle II i wnuk Jerzy Blikle III zasiadali we władzach zgromadzenia. Mnie też przypadło w udziale tworzenie kilku stowarzyszeń, z których najmłodszym jest Inicjatywa Firm Rodzinnych. Łukasz Blikle V jest dziś w czwartej kadencji prezesem stowarzyszenia „Nowy Świat” zrzeszającego kupców i przedsiębiorców warszawskiej ulicy o tym właśnie imieniu.

Oczywiście budowanie społeczeństwa obywatelskiego to nie tylko stowarzyszenia. To też praca dla tej małej ojczyzny, która nazywa się „Firma”. Tam przecież spędzamy większość naszego życia. Tam może być nam dobrze, ale może też być źle. Jeżeli liderzy zapominają o tej prawdzie, ludzie odchodzą od nich i firma umiera. Nie bez powodu średni wiek życia firmy na świecie wynosi dziś jedynie 30 lat. Jak powiedział Jack Welch: „Zanim zostaniesz liderem, twój sukces zależy od twojego własnego rozwoju. Jak już zostaniesz liderem, twój sukces zależy od rozwoju innych.” W tym miejscu chciałbym też zacytować profesora Wojciecha Gasparskiego, który powiedział „Ta firma jest dobra, która tworzy dobrego pracownika”.

Powiedzą w tym miejscu niektórzy, to wszystko bardzo piękne, ale to przecież zysk, a nie jakieś abstrakcyjne wartości, jest głównym celem istnienia każdej firmy. Otóż nie, nie zgadzam się. Zysk jest oczywiście koniecznością, bez której firma umiera, tak jak organizm bez pożywienia. Ale konieczność nie musi być celem. Kto nie je — umiera. Ale kto żyje, aby jeść, ten ma życie krótkie i ubogie. Z firmami jest podobnie. Ostatni rok dał aż nadto wiele dowodów tej prawdy.

Spotykamy się też często z poglądem, że etyka w biznesie to bardzo piękna zasada, ale całkowicie niepraktyczna. To też nieprawda. Już Immanuel Kant pisał, że etyka jest wiedzą praktyczną. Jeżeli nie żyjemy z dnia na dzień, jeżeli niesiemy dzieło pokoleń przeszłych, z myślą o pokoleniach przyszłych, wtedy etyka jest nie tylko praktyczna, ale jest koniecznym warunkiem przetrwania. Jest receptą na sukces i na osobiste szczęście. Któż bowiem jest człowiekiem szczęśliwym, jak nie ten, kto ma poczucie, że nie krzywdzi innych.

Psychologia społeczna wyróżnia dwa rodzaje szczęścia: szczęście hedonistyczne i te, które Sokrates nazywał je eudajmonistycznym, a współcześni nazywają gratyfikacyjnym. To pierwsze bierze się z osiągania korzyści — dobre wino, ładny dom, nowy samochód. Nie jest to szczęście złe, każdy na nie zasługuje, tyle że trwa krótko. Trwa do chwili, kiedy potrzeba korzyści zostaje zaspokojona i następuje uczucie sytości. Jak długo cieszymy się wykwintnym posiłkiem? Godzinę, dwie, trzy? A nowym samochodem? Dwa tygodnie? Miesiąc?

Drugi rodzaj szczęścia bierze się z realizowania wartości. Wartości takich jak odwaga, patriotyzm, rzetelność, solidarność, sprawiedliwość, tolerancja. Współczesna psychologia społeczna uczy nas, że potrzeba wartości nigdy nie ulega nasyceniu, ani też nigdy nie przemija radość z jej osiągania. Ten rodzaj szczęścia jest więc trwały i nieprzemijający. To jest właśnie ta gratyfikacja za dobro, które czynimy.

Moje dzisiejsze przesłanie chciałbym potraktować jako duchowy testament, który — wobec wszystkich tu zebranych — przekazuję piątemu i szóstemu pokoleniu firmy — Małgosi, Łukaszowi i Antoniemu. Dedykuję im też myśl Seneki, którą moja mama Aniela Bliklowa — zanim odeszła na zawsze — pozostawiła w małej kopertce z napisem „Łukasz w dniu ślubu”. Myśl wybitą na złotym dukacie Rządu Powstania Listopadowego:

Zgodą wzrastają małe rzeczy, niezgodą największe upadają

Na koniec chciałbym przekazać z serca płynące podziękowania tym wszystkim, dzięki którym firma osiągnęła wiek 140 lat. Mojej rodzinie najbliższej i dalszej, moim wspólnikom, pracownikom, kooperantom, Warszawiakom — bo przecież bez nich nie byłoby firmy, wszystkim Polakom i wreszcie naszym licznym przyjaciołom spoza Polski, których kilkoro jest tu dziś razem nami. Wszystkim Wam mówię: Bóg zapłać.